Kryminał to dla mnie dość kłopotliwy gatunek. O ile nie ma w swej fabule kilku ściśle określonych wątków, jak seryjni mordercy czy psychopaci, lub nie jest mieszaniną romansu z wątkiem kryminalnym, w dowolnym natężeniu... To raczej wolę sięgać po inne gatunki. Co więc skłoniło mnie do przeczytania książki „Carnivia. Bluźnierstwo” Jonathana Holta?
„Akcja książki toczy się we współczesnej Wenecji, główną bohaterką jest twarda, seksowna oficer policji, rozwiązująca mroczną zagadkę łączącą morderstwo, międzynarodową intrygę, CIA i Kościół katolicki.” To właśnie to jedno zdanie przekonało mnie najmocniej, że to książka, którą powinnam, a wręcz muszę przeczytać. Uwielbiam silne kobiece bohaterki, w dodatku morderstwa, intrygi... CIA! Zazwyczaj tematy wiary i kościoła omijam szerokim łukiem, lecz nawet to w tym przypadku nie było wstanie powstrzymać mojego entuzjazmu. Ale czy słusznie? W końcu akcja powieści jest bardziej skomplikowana, niż to jedno zdanie...
Zacznijmy od ciała kobiety ubranej w szaty księdza. Ciała z szeregiem znaków sugerujących okultystyczne powiązania. Sprawę prowadzi pułkownik Aldo Piola oraz kapitan Katerina Tapo i nie można powiedzieć, że los jakoś specjalnie im sprzyja. W innej części miasta podporucznik Holly Boland dostaje swoje pierwsze zadanie: odnalezienie intrygujących informacji, które jak się okazuje, dotyczą wojny w Jugosławii. Na tle tych dwóch, bardzo długo toczących się niezależnie, ale bardzo blisko siebie, wątków, znajduję się tytułowa Carnivia – portal, wirtualna Wenecja, gdzie można być prawdziwie anonimowym. W przypadku pozornie niepołączonych ze sobą spraw, portal ten stanowi istny plac zabaw...
Tak samo jak mocno sceptycznie podchodzę do kryminałów, tak ubóstwiam historie, których nijak nie umiem przewidzieć. „Carnivia. Bluźnierstwo” zalicza się właśnie do tej, dość ubogiej w pozycje, listy książek. Oprócz samego pomysłu na Carnivie (podobny motyw był w „I can see you” Karen Rose, z tym, że tam była gra, a nie portal), niewiele udało mi się przewidzieć. Pamiętając, że to debiut autora, nie sposób nie przyznać mu za to całego szeregu punktów. Ale spokojnie, spokojnie, wspomnę i o kwestiach, które wszystko względnie unormują. Zanim jednak zacznę marudzić, jeszcze chwilę pochwalę.
Klimat. Kto odwiedził Wenecję zimową porą ten będzie wiedział i rozumiał jak dobrze autor odwzorował klimat tego miasta. Latem, kiedy słońce świeci wysoko, a temperatura sprawia, że pot leje się z ludzi strumieniami, Wenecja to inne miasto. Ciepłe, wesołe, przyjazne. Co innego zimą. Kanały wylewają, a zimno doskwiera bardziej niż w reszcie kraju i nic już nie wydaje się tak przyjazne jak wcześniej. Czytając niemal czułam, że znowu tam jestem, a chłodna woda wlewa mi się do butów, bo ja, w przeciwieństwie do mieszkańców, zupełnie nie wiem przecież czego się spodziewać... Wreszcie Włosi nie są tymi rubasznymi, głośnymi, tak często przerysowanymi błaznami. Mogłabym pisać dziękczynne poematy dotyczące tych dwóch kwestii.
Sama fabuła jest tak poplątana, że bardzo długo ma się wrażenie czytania dwóch odrębnych historii i tylko własna inteligencja podpowiada, iż to przecież niemożliwe, by do końca dwie różne sprawy się ze sobą nie połączyły. Po interesującym początku następuję chwila przestoju, akcja trochę się wlecze i osobiście uważam, że można by ją było w kilku momentach skrócić, ale kiedy powoli zaczynałam czuć znużenie, ruszyła z buta. I to ruszyła w taki sposób, że ledwie zdołałam za nią nadążyć. Może jestem po prostu kryminalnym laikiem, brak mi doświadczenia itd., niemniej jednak akcja tej powieści mnie zaskoczyła, zachwyciła, a na koniec dosłownie wymusiła na mnie decyzje o przeczytaniu drugiego tomu. I to jak najszybciej.
Kreacja bohaterów również zasługuje na pochwałę. Wprawdzie mogłabym się do kilku kwestii doczepić, lecz są one na tyle małe, że w ogólnym rozrachunku szkoda mi na to miejsca. Wolę za to wspomnieć o tym, jak bardzo zaintrygowała mnie postać Danielle'a Barbo, mężczyzny, który stworzył Carnivie z bardziej, niż osobistych, czy też samolubnych względów. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autor rozwinie jego wątek, bo skradł on moje dziwacznie czułe dla podobnych bohaterów serce.
Pochwaliłam, to teraz mogę przejść do minusów. Wspominałam o romansie jako tym wątku, który mnie przyciąga. Tak, cóż... Oficjalnie skreślam to kryterium z mojej listy. Po raz kolejny spotkałam się bowiem z wątkiem romantycznym, który pasował do całości tak jak kółko do kreski. Nie wiem, może to kwestia tego, że autorami są mężczyźni? Dla przypomnienia, podobne odczucia miałam w przypadku „Szkoły wdzięku” Nelsona DeMille, gdzie również w tym aspekcie autor poległ na całej linii. „Miłość” pomiędzy kapitan Tapo, a porucznikiem Piolą śmierdzi żenadą. Po ostatniej scenie z tą dwójką wprawdzie zrozumiałam dlaczego autor tak się uparł na ten ich romans, swoją drogą brawo Kat, miała całkowitą rację i miałam ochotę jej wręcz przyklasnąć, ale i tak sądzę, że historia jest wystarczająco dosadna, że tę wisienkę na torcie można było umieścić w innym miejscu.
Podsumowując; jako debiut, „Carnivia. Bluźnierstwo” z pewnością zasługuje na wyróżnienie. Jonathan Holt skreślił wartki szpiegowski kryminał, który zostanie w mojej pamięci przez poważne tematy o jakich opowiada. Nie ujęłam ich w swojej recenzji nie bez powodu. Uważam bowiem, że odkrycie ich wraz z bohaterami tej książki jest bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze. Tytuł polecam wszystkim wielbicielom kryminałów szpiegowskich, tematów wojennych, ale też tych traktujących o kościele i jego, jak dla mnie, często krzywdzących, pozbawionych choćby znikomej tolerancji „prawach”.
Moja ocena: 7/10. Byłoby może i 8, gdyby nie ten zupełnie nietrafiony wątek romantyczny...
A mi ten wątek romantyczny nawet się podoba (przez trochę nietypowe zakończenie). Nie znoszę zbyt rozbudowanych romansów w kryminałach (jak i romansów w ogóle), więc tu było w sam raz. Żenujące - fakt, ale ten koniec... Ach, ale miałam o samej Bluźnierstwie. Cieszę się, że Ci się podobała. Ja świetnie się bawiłam przy lekturze i czekam na Herezję.
OdpowiedzUsuń*samym
UsuńTak, masz racje, to jak ten wątek się skończył wiele naprawiło, choć jak dla mnie i tak to można było zrobić trochę ehm, DOROŚLEJ (w sensie wątek nie jego zakończenie). Przecież ich związek był tak dziecinny, że wręcz niedorzeczny xD No ale końcowa scena była genialna, sama w sobie była genialna :D I ja czekam na Herezje :D
UsuńHm.. A ja chyba spasuję i nie przeczytam tej książki. Choć przyznam, że tytuł jest intrygujący ;) [ Szept Myśli ]
OdpowiedzUsuńNic na siłę :)
UsuńBohaterowie są dla mnie bardzo ważni i cieszę się, że tutaj jest to w miarę ogarnięta kwestia, ale przyznam, że po kryminały nie sięgam, kiedy wymaga to nadwerężenia mojego portfela :)
OdpowiedzUsuńKto wie, może mikołaj Ci przyniesie egzemplarz Carnivi? XD
UsuńJakoś nie pasuje mi w kryminale wątek romansowy, ale wszystkiego trzeba w życiu spróbować :)
OdpowiedzUsuńA mnie pasuje, ale ja jestem niepoprawną romantyczką, choć w ostatnim czasie zaczynam w to wątpić. Jeśli jednak romans nie jest przesadzony, a bohaterowie nie robią się nagle ckliwi i głupi, to wszystko jest ok. :)
UsuńTeż lubię w kryminałach wątek, ale musi on pasować do całości. Nie mniej żałuje, że jej nie nabyłam gdy miałam okazję taniej bo pomimo tego mankamentu zapowiada się super. A dawno nic z tego gatunku nie czytałam i mogłoby być akurat. ;)
OdpowiedzUsuńNic straconego :D Co chwilę gdzieś ten tytuł jest na promocji. Gorąco Ci go polecam :)
UsuńJak Wenecja, to nie wyobrażam sobie, że mogłoby nie być miłości. Ale mężczyźni trochę się na tym nie znają, więc... mogliby sobie odpuścić :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! :D Albo chociaż odezwać się chociażby do Sparksa i poprosić radę jak zrobić ten wątek tak, by nie wyszło żenująco ;)
UsuńNietrafiony wątek romantyczny może odstraszać, ale Twoja recenzja zachęca!
OdpowiedzUsuńMoże sie pokuszę!;)
Cieszę się :D
UsuńMnie również zachęciło zdanie, o którym pisałaś. 7/10 to niezła ocena, jak tylko spotkam - przeczytam :)
OdpowiedzUsuń7/10 to bardzo dobra ocena :D
UsuńUwielbiam kryminały! Twoja recenzja zachęciła mnie do tej książki :)
OdpowiedzUsuńBardzo się z tego cieszę! :D
UsuńKsiążkę od dawna mam na uwadze :) Lubię takie spiskowe opowieści :) Jestem w stanie przymknąć oko na ten wątek romansowy :)
OdpowiedzUsuńW takim razie dłużej się nad nią nie zastanawiaj tylko sięgaj! :)
UsuńJa tam lubię większość kryminałów, choć czasem zanudza.. a jak już zanudza, to jest to naprawdę kiepski kryminał. Ta fabuła mi się podoba, więc może przeczytam te książkę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Być może ja po prostu źle trafiam, ale rzadko kryminał mnie nie zanudza. O wolę thrillery i sensacje, choć dobry kryminał nie jest zły hehe
UsuńTyle pozytywnych recenzji, że nie mogę się dłużej już opierać :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wniosek :D Nie ma się co dłużej opierać :)
UsuńNietrafione wątki romantyczne - zmora ;). Już wiele razy to pisałam, ale albo naprawdę świetny, albo w ogóle. Sama fabuła książki wydaje mi się zachęcająca i zapewne sięgnę jak znajdę czas.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, jak się już robi jakiś wątek romantyczny, to niech on będzie tak samo dobrze dopracowany jak cała reszta. Wiem, że w kryminale przeważnie nie gra on pierwszych skrzypiec, ale to nie znaczy, że można go traktować po macoszemu. To tylko szkodzi całości.
UsuńChętnie bym przeczytała :) Mimo tego wątku romantycznego :)
OdpowiedzUsuńPolecam! :D
UsuńJeżeli dobrze pamiętam, mnie ten wątek miłosny też nie ujął - naciągane toto było i pozbawione jakiegokolwiek sensu. Sam pomysł na fabułę i wierne odzwierciedlenie weneckiego klimatu również uważam za wielki plus. Ogólnie książka zapada w pamięć i robi ciekawe wrażenie...
OdpowiedzUsuńDokładnie. Oni dwoje byli zwyczajnie żałośni, ale cóż... ^^
UsuńPrzymykam oczy na ten wątek romantyczny, może akurat mnie przypadnie do gustu. Bardzo zachęca mnie motyw Wenecji. Byłam w okresie zimowym i miasto jest cudowne!
OdpowiedzUsuńMyślę, że ostrzeżona przeze mnie spokojnie będziesz wstanie przebrnąć przez wątek romantyczny bez większej szkody dla powieści :D I tak, Wenecja jest cudowna, ale ja stanowczo wolę ją latem bądź wczesną jesienią :)
UsuńZ wielką przyjemnością sięgnę po tę książkę, bo chociaż czytałam przeróżne recenzje to i tak nic mnie nie zniechęca :)
OdpowiedzUsuńSuper! Bardzo się cieszę i czekam na Twoje wrażenia ^^
UsuńChwalona jest ta książką, że hej. Tym samym mnie mogę jej ignorować. Wenecja i zaskakująca fabuła działają na moją wyobraźnię, pal sześć ten nietrafiony wątek miłosny, poradzę sobie z nim :-)
OdpowiedzUsuńO tak, tak przeczytaj :D Byłabym zaskoczona gdyby Ci się nie podobała :D A wątek romantyczny... No cóż, na szczęście to tylko wątek, a nie myśl przewodnia :D
UsuńCzytałam jakiś czas temu, jest to kawał dobrej sensacji - tylko trochę za mało tej wirtualnej Wenecji, może w 2 części będzie więcej. ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę się już doczekać, aby sięgnąć po "Carnivia. Herezja" :)
Całkiem możliwe, ze w Herezji będziemy mieć więcej wirtualnej Wenecji. Bardzo bym chciała, bo to by się łączyło z obecnością Danielle'a :D :)
UsuńMnie tam wątki romantyczne nie przeszkadzają. A że jestem wielką miłośniczką kryminałów więc może i po ten też sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMnie zazwyczaj też nie przeszkadzają... ale oczekuje po nich choć minimalnego poziomu :)
UsuńChyba jednak nie... wątki religijne mi się już przejadły, kryminały i sensacje też mnie nie przekonują. Choć na pewno będę miała na uwadze tę książkę.
OdpowiedzUsuńNo cóż, rozumiem. Miałam podobne wątpliwości. Niemniej jednak wciąż polecam, jak tylko odpoczniesz od podobnej tematyki, która, de facto, nie przeważa nad całością. To taki "smaczek", a wątek główny jest całkowicie inny.
UsuńJakim cudem nie byłam u Ciebie tak długo?...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o książkę, to nie są to zupełnie moje klimaty, ale coś mnie do niej ciągnie... A nie czuć trochę Danem Brownem?
No cóż, życie... Brak czasu itd ^^
UsuńA co do książki to nie, nie odniosłam takiego wrażenia.